środa, 30 października 2013

Dziś kochanie mama zakupiła znicz specjalnie dla Ciebie.. Wolałabym kupować Ci teraz ciszuki, urządzać pokoik..w końcu powinnaś być jeszcze u mamy w brzuszku spokojna, szczęśliwa i zdrowa.. do 4 grudnia 2013.. :( A teraz tak wygląda Twój aniołkowy ogródek:

wtorek, 29 października 2013

Wczoraj byłam u ginekologa... Zapisałam sobie tysiąc pytań jakie mam, każde zaczynało się od "dlaczego..?"... A więc moja kochana córeczko mamusia się dowiedziała, że nie była to wina ani mamy ani taty. Na tą chwilę jeśli chodzi o te wady przy czym nie mam jeszcze wszystkich twoich wyników. Podobno amniopunkcja jeśli wyszedł wynik Kariotyp Prawidłowy to znaczy, że nie była to wada genetyczna. Podobno nie muszę iść do genetyka ale i tak pójdę..Podobno nie dało się wykryć tych wad podczas ciąży z usg ani z krwi..podobno.. tylko kiedy byśmy miały zrobiony rezonans magnetyczny w ciąży, którego się nie robi...podobno..to wady nabyte..zdarzają się raz na 5000 czy 10000 przypadków..podobno...zostałyśmy wybrane kochanie i mama nigdy się nie dowie DLACZEGO...może podobno...przez Boga zostałyśmy wybrane..Ja i Ty..Czy mamy się czuć przez to wyjątkowe? Podobno tak...jeśli Bóg istnieje...podobno.. zdarza się TO i mimo wszystko kolejna ciąża jest już prawidłowa..Piszę "podobno" ponieważ nie ufam już żadnemu lekarzowi..Dostałam wskazówki, że mam iść do psychologa, podnieść się psychicznie i starać o kolejną ciążę..i co?? Przecież to nie zwróci mi Ciebie córeczko..A mama dalej zostanie z pytaniem DLACZEGO..i będzie czytać, rozmyślać, szukać i i tak to nic nie da..W niczym nie pomoże..Nie cofnę czasu..Tak się cieszę, że mogłam Ciebie zobaczyć, taka śliczna byłaś i mam kilka zdjęć, które są dla mnie największym skarbem i pamiątką po Tobie Liwuniu..Szlag mnie trafia, że nie widziałam Cię całej..rączek i stópek..rozmyślam o nich ciągle..jak wyglądały..jakie były słodkie.. Od grudnia wracam do pracy..wiele mnie nauczyłaś córeczko..nauczyłaś mnie,że nie mogę tak dalej wegetować..że muszę wziąć się za siebie i za swoje życie..muszę coś w końcu zmienić i przede mną bardzo dużo pracy ale dałaś mi siłę córeczko.. dużo siły.. Byłaś i jesteś wyjątkowa, moja mała księżniczko.. Kocham Cię i Tęsknie.

wtorek, 22 października 2013

Wszystko dzieje się jakby obok mnie.. Dzisiaj Liwuniu skończyłabyś miesiąc. Mamusia chodziła by już z Tobą na spacerki.. Każdy dzień bez Ciebie jest dla mnie ciężki. Zwłaszcza gdy wychodzę i na każdym kroku widzę mamy z wózkami, dziećmi a ja Ciebie nie mam kochanie.. Byłam dzisiaj na cmentarzu posadzić Ci kwiatuszki mam nadzieję, że Ci się podobają. Wczoraj byłam w parku z koleżanką i było mi strasznie smutno patrząc się na innych rodziców spacerujących z dziećmi i wtedy.. Jak płatek z nieba spadł mi leciutko prosto na kolana jesienny listek.. Zachowałam go, taką nadzieję mam, że był od Ciebie.. Staram się wyobrazić sobie jakim jesteś Aniołkiem czy już takim większym czy wciąż malutkim. A może dziadek nosi Cię jeszcze na rękach.. Zmieniłabyś moje całe życie, byłabym najszczęśliwszą mamą na świecie moja córeczko gdybym tylko mogła mieć Cię przy sobie. Tyle marzeń miałam z Tobą związanych.. Jesteś moim cudownym Aniołkiem i strasznie Cię kocham i tęsknie moja córeczko... Choć nie płaczę już wcale bo nie potrafię.. Przepraszam.. Dzisiaj babcia powiedziała że ruszałaś się i nawet otwierałaś oczka po porodzie.. Niestety nie było mi dane tego zobaczyć mogę sobie tylko wyobrazić jaka byłaś Liwuniu z tego wszystiego nawet mamusia nie widziała twoich rączek ani stópek... Tak szybko to wszystko się potoczyło kochany mój skarbie... [*]

piątek, 4 października 2013

Mam mało wspomnień... Boje się, że zapomnę.. o uczucie jak ją miałam w ramionach po porodzie, jak nosiłam ją w brzuchu, jak mnie kopała..kiedy widziałam ją śliczną jak laleczkę w trumience.. Dopiero miną dwa tygodnie a ja czuję pustkę, wspomnienia są zamazane jak sen.. Jutro pogrzeb.. Mojej małej córeczki..

czwartek, 3 października 2013

Dlaczego?

Całą ciąże chodziłam do lekarza, nie piłam, nie paliłam, brałam witaminy... Jedyne co pamiętam od pierwszych dni po teście ciągłe bóle brzucha, mniejsze,większe, dziwne.. Wciskali mi tabletki przeciwbólowe, L4, na podtrzymanie.. Czy natura nas tak obdarzyła? Czy czując, że płód ma wady wrodzone chciała go wydalić? Tego się nigdy nie dowiem.. W 15 tygodniu leżałam tydzien w szpitalu, też bóle brzucha, z dzieckiem ok ale zostawili mnie na obserwacji.. Przez to bywało, że zamiast co miesiąc chodziłam co 2 tygodnie do lekarza prowadzącego i co?? Po co się robi usg?? Nie po to przypadkiem, żeby wykryć WADY? Wady o których ja się dowiaduję po śmierci mojego dziecka... Mojej Livusi...

Przez chwile byłam mamą...

Nie miałam siły już na skrobanie w telefonie...

Z pierwszego odbarczania (z płynu z brzuszka) wyszła bakteria E.Coli. Dostałam antybiotyk na 8 dni. Stan był stabilny jeśli chodzi o wodę w brzuszku.

12.09.2013 - miałam kolejne odbarczanie..i kordocentezę.. Płyn się zmniejszył.. miałam nadzieję.. Znowu wielką nadzieję.. Okazało się, że jelita są powiększone i płyn przybrał inną postać: przestrzenie płynowe ale jest mniej...mniej.. to mnie trzymało przy życiu... E.coli zniknęła. Posiew był jałowy.. Czekamy...

Kolejne dni leciały... Ból brzucha był ciągle, uczucie "rozdęcia" nie wiem jak to nazwać, nie mogłam sobie znaleźć miejsca ani w dzień ani w nocy żeby tego nie czuć. Ani spać ani siedzieć ani chodzić ani leżeć.. ale trwałam dla niej zrobiłabym wszystko.. Czułam, że brzuch dosłownie mi pęknie.. A podobno nie miałam wielowodzia? Tak słyszałam od lekarzy.. Jest dużo rzeczy, na których nie znam odpowiedzi..

Potem dopadła mnie kolka nerkowa..miałam konsultacje u urologa.. To mnie zgubiło... Zastrzyki, kroplówki, potworny ból, dni wyjęte z życia..straciłam czujność żeby dopilnować lekarzy?

19,20,21.09 - zgłaszałam, że mała się NIE RUSZA, szeptali między sobą, że mam złe KTG podłączali, odłączali, nic mi nie mówili a ja się nie odzywałam.. Od początku była mowa, że jak tylko będzie coś nie tak decyduje się na cesarkę, nie dam Livuni umrzeć we mnie jeśli można ją ratować.. 29 tydzień skończony..

21.09 - nadprogramowe usg u innego lekarza.. "to oczywiste, że ma pani wielowodzie, gołym okiem widać|" (???!!!) przepływy ok, serce bije.. a to ze sie nie rusza?? NIC

22.09 - niedziela - poranna wizyta - "Proszę na usg" , złe przepływy, wyciągamy... biała koszula, płacz, sala operacyjna, chwilowa ulga.. Godzina 12.28. Anestezjolog : ma Pani śliczną córeczke (nie wtajemniczony), potem drugi lekarz podchodzi: Pani córeczka jest w bardzo cięzkim stanie, odwracam głowę..dostaję COŚ do kroplówki, reszte pamiętam jak przez mgłe.. Wiozą mnie gdzieś, widzę mamę, płaczącą mamę.. Podchodzi do mnie... Jest źle.. reanimują Livie ale jest ciężkie niedotlenienie mózgu i serca... Dlaczego??!! Przecież moje dziecko miało mieć tylko wodę w brzuszku! Zrobili prześwietlenie, cięzka zamartwica płodu, powiększone narządy, kloaka , rozszczep 6 kręgu, wada cewy nerwowej... CO???? Od 26 sierpnia do 22 września słyszałam o wodzie w brzuszku nawet nie w osierdziu, nie w opłucnej tylko w brzuszku...

16.30 serduszko Livii przestaje bić, płakałam chyba, nie pamiętam, byłam w szoku... Nie mogłam z nią być ani minuty..mama mi przyniosła zdjęcie z inkubatora.. śliczna..moja..

Pytanie czy chce ją zobaczyć? Oczywiście, że chce to moje dziecko!! Zawieźli mnie z łożkiem na intensywną terapię noworodków.. dali mi ją zawiniętą w rożek z pieluszki... Moja śliczna Livia.. teraz wiem, że bardzo cię kocham.. do końca swojego życia... Moja jedyna najukochańsza Livia... Kto mi Ciebie odebrał....